Zbliżający się dzień Wszystkich Świętych praktycznie zawsze spędzam w rodzinnej Częstochowie. Tylko raz zdarzyło mi się do tej pory być w Krakowie, ale to zdecydowanie nie było to samo. Jednak jest to dzień, który powinno spędzać się w gronie rodzinnym i cieszyć się swoją obecnością. Jak chyba każda rodzina, też mamy swoje małe tradycje, których rokrocznie staramy się dotrzymać. W tym roku układ dni jest na tyle sprzyjający, że mogłam do Częstochowy wrócić już wczorajszego wieczora. I korzystając dzisiaj z wolnego dnia i przepięknej pogody, wybrałam się na mały sentymentalny spacer po swojej dzielnicy. Powiem szczerze, że był to zdecydowanie jeden z piękniejszych spacerów, jaki zrobiłam w ostatnim czasie. Tak uroczych widoków dawno nie widziałam. I wiem, że nie jest to nic spektakularnego, żadne magiczne ani znane miejsca, ale uważam, że takie urocze zakątki są równie ważne. I też warto je pokazywać. :)
piątek, 30 października 2015
niedziela, 25 października 2015
Podwodny świat Chorwacji II.
I stało się. :) Moja pierwsza notka na blogu, którą piszę jako pani magister. To właśnie było to stresujące wydarzenie, którym żyłam większą część października. Na szczęście, wszystko poszło dobrze i wreszcie udało mi się obronić. Nie, żeby ten fakt szczególnie wiele w moim życiu zmieniał, ale to naprawdę fajne uczucie nie musieć się więcej uczyć rzeczy, które dość mało Cię interesują. Przynajmniej na razie, bo mam nadzieję, że w przyszłym roku wznowię swoją edukację, chociaż to jeszcze wybitnie odległe plany. Na razie moją uwagę zaprząta nasz kolejny wyjazd, który nastąpi już za tydzień. Ale zanim o nim, to dzisiaj jeszcze przeniesiemy się do przepięknej Chorwacji. Pierwsza część podwodnych opowieści cieszyła się naprawdę sporą popularnością, także postanowiłam kontynuować ten cykl. Podczas naszego majowego pobytu woda była jednak zdecydowanie chłodniejsza niż we wrześniu, dlatego zdjęcia może nie są jakiejś spektakularnej urody, ale zawsze warto zobaczyć, co znajduje się pod taflą wody. ;)
piątek, 16 października 2015
Jak w bajce - Zamek Moszna. :)
Połowa października za
nami, a najtrudniejsze chwile tego miesiąca jeszcze przede mną.
Nadchodzące dwa tygodnie będą niezwykle stresujące, pracowite i zamotane
zdecydowanie najbardziej ze wszystkich, jakie do tej pory przeżyłam.
Ale o tym ciągle jeszcze cicho sza, liczę po cichutku, że w następnej
opowieści będę mogła już wszystko wyjawić, a na razie wolę nie zapeszać.
;) Żeby jednak umilić te długie chwile oczekiwania, tym razem
przeniesiemy się do bajkowej scenerii, którą można zobaczyć na własne
oczy w niepozornym województwie opolskim. Wracając z Biskupiej Kopy (o
której była mowa ostatnio),
postanowiliśmy zahaczyć o jeden z piękniejszych zamków w naszym kraju.
Mimo iż tak naprawdę jest to pałac, to bardziej przyjęła się nazwa Zamek
Moszna i dlatego też tej nomenklatury będę używała w całej opowieści,
na którą serdecznie zapraszam. :)
niedziela, 11 października 2015
Jak dobrze nam zdobywać góry: Biskupia Kopa.
Do boju Polsko! :) Dzisiaj niezwykle ważny wieczór dla naszych piłkarzy, a ja postanowiłam wreszcie nadrobić zaległości i przedstawić kolejną opowieść. Za oknem szumi wiatr, temperatura ledwie wdrapuje się na kilka kresek powyżej zera, więc siedzę już grzecznie pod kocem, z dużym kubasem ciepłej karmelowej herbatki i cofam się myślami do połowy lipca. To właśnie wtedy pierwszy raz pojechaliśmy wspólnie w Sudety i wracając z nich postanowiliśmy zahaczyć o Góry Opawskie, żeby zdobyć ich najwyższy szczyt po polskiej stronie, jakim jest Biskupia Kopa (vel Biskupská Kupa w przepięknym języku czeskim). Był to kolejny szczyt należący do Korony Gór Polski, który pojawił się w naszej kolekcji, będący zarazem najniższym, jaki do tej pory udało nam się zdobyć. Mierzy zaledwie 889 m.n.p.m., aczkolwiek w Koronie jest jeszcze pięć niższych. Je zostawiliśmy sobie jednak na przyszły rok. ;)
czwartek, 1 października 2015
Zielone wzgórza nad Soliną. :)
I mamy jesień. Pogoda zmienna jak w kalejdoskopie, już zaczyna odbijać się na moim zdrowiu. Dodatkowo tegoroczny październik jest niejako miesiącem przejściowym i do tego pełnym zmian, także zapowiada się naprawdę bardzo intensywnie. A pod względem blogowania zdecydowanie ciekawiej zapowiada się jednak listopad, bowiem za miesiąc o tej porze będziemy się pakować, żeby wyruszyć w kolejną wspólną podróż. Na szczegóły jeszcze przyjdzie czas (chociaż praktycznie cały wyjazd zaplanowaliśmy w dwa dni od momentu zakupu biletów), a na razie zainspirowana komentarzem pod poprzednią opowieścią, zapraszam Was wszystkich nad piękną Solinę. Będzie to nieco wspominkowa notka, bowiem żeglowałam tam cztery i pięć lat temu ze znajomymi ze studiów, a w tym roku wpadliśmy z Tomaszem nad nią, żeby przejść się po zaporze. ;)
piątek, 25 września 2015
Rzuć wszystko i jedź w Bieszczady: Połonina Caryńska w blasku słońca. :)
Zaczęła się jesień i zrobiło się brzydko. Mam nadzieję, że to tylko tak na początku będzie wyglądać, bo w przeciwnym razie zapłaczę się w Krakowie z powodu tej wszechogarniającej szarości. Dobrze, że na początku listopada będziemy mieli kilka chwil odpoczynku od jesiennej pogody (o ile gdzie indziej dopisze), ale o tym na razie cicho sza, jeszcze ponad pięć tygodni, więc nie ma co zapeszać. A na razie powracam do początku wakacji, gdy ruszyliśmy w Bieszczady. Opowieść o wschodzie słońca bije wszelkie rekordy popularności, więc najwyższa pora na drugą część naszego porannego spaceru, która swym urokiem wcale nie odbiegała od pierwszej. Sami zobaczcie. :)
środa, 16 września 2015
Chorwacja pod żaglami: Błękitna jaskinia.
Początek września jak zwykle obfitował w sporo ważnych wydarzeń i niespodziewanych zwrotów akcji, ale wszystko jest już na najlepszej drodze do szczęśliwego zakończenia. Przynajmniej taką mam nadzieję, bo to jednak nigdy nic nie wiadomo. Ale nie ma się co stresować, lepiej zabrać się za przyjemniejsze rzeczy. I dlatego też wracam dzisiaj wspomnieniami do majowego wypadu na Chorwację, gdy przepięknie sobie żeglowaliśmy po niesamowicie uroczym Adriatyku. I pewnego dnia, po śniadanku, wyruszyliśmy z Komizy na Visie, w kierunku wyspy Bisevo, gdzie na wąskich wapiennych brzegach znajduje się jedno z piękniejszych miejsc, w jakim byłam do tej pory - Błękitna Jaskinia. I to do niej dzisiaj Was zapraszam. :)
poniedziałek, 31 sierpnia 2015
Jak dobrze nam zdobywać góry: urodzinowy Kozi Wierch w Tatrach 2291 m.n.p.m. :)
W piątek był wyjątkowy dzień. A wiadomym jest, że takie dni powinno spędzać się w wyjątkowy sposób. I dlatego też wymyśliłam, że urodziny Tomasza spędzimy na górskich szlakach. Raz, że dawno już w górach nie byliśmy. Dwa, że ładna pogoda miała być. Trzy, że ćwierćwiecze nie zdarza się co roku. Planowaliśmy wejść na Babią Górę Percią Akademików, ale wyczytaliśmy, że do końca września jest zamknięta z powodu remontu szlaku. Po dłuższym zastanowieniu postanowiliśmy, że jeśli już świętować, to z przytupem i pojedziemy w Tatry. Wybór trasy też nie był łatwy, w zbyt wielu miejscach jeszcze nie byliśmy i na zbyt wiele chcielibyśmy wejść. Tomasz chciał się wybrać na Krzyżne, na którym ja już kiedyś byłam, rozważaliśmy też Zawrat, aż wreszcie stanęło na czymś pomiędzy nimi, czyli na Kozim Wierchu. I był to naprawdę bardzo dobry wybór. :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)