Huhuha, taka zima zła. Przyszła dzisiaj do Krakowa i przykryła miasto białą pierzynką. Może to i lepiej, bo ta wszechobecna szarość już trochę mnie dołowała. Ale nie ma, nie dajemy się smutkowi, bierzemy się w garść i tuptamy przed siebie z wysoko podniesionym czółkiem (albo coś w tym stylu ;p). W ramach psychoterapii blogowej wymyśliłam (i trochę podpatrzyłam na innych blogach, trza się inspirować przecież ;p), że zrobię wyzwanie typu blogmas, czyli coś na kształt kalendarza adwentowego na blogasku. I w związku z tym od pierwszego grudnia aż do Wigilii notki będą pojawiały się codziennie. Takie wyzwanie! Będzie się działo, to na pewno mogę Wam obiecać. ;)
A ostatnio znów stwierdziliśmy, że fajnie będzie wyjść z domu, bo tyle dobrych miejsc w Krakowie jest. Trochę się zastanawialiśmy, gdzie by tu sobie coś dobrego zjeść, aż padło na miejsce dobrze nam znane. Ba, nawet już o nim pisałam, prawie trzy lata temu. I tak w nawiązaniu do tej notki wylądowaliśmy w sobotnie popołudnie na krakowskim Kazimierzu, gdzie mieści się lokal o nazwie Hamsa hummus & happiness israeli restobar. Czy i tym razem nam smakowało? Zapraszam do lektury. :)
A ostatnio znów stwierdziliśmy, że fajnie będzie wyjść z domu, bo tyle dobrych miejsc w Krakowie jest. Trochę się zastanawialiśmy, gdzie by tu sobie coś dobrego zjeść, aż padło na miejsce dobrze nam znane. Ba, nawet już o nim pisałam, prawie trzy lata temu. I tak w nawiązaniu do tej notki wylądowaliśmy w sobotnie popołudnie na krakowskim Kazimierzu, gdzie mieści się lokal o nazwie Hamsa hummus & happiness israeli restobar. Czy i tym razem nam smakowało? Zapraszam do lektury. :)