Piękna, słoneczna niedziela dziś w Krakowie. Aż na spacer po okolicy się wybraliśmy, bo przecież trzeba wykorzystać ten fakt, że wreszcie trafił się ładniejszy dzień. U nas, niestety, nie jest to codziennością. ;) I pewnie dlatego tak bardzo lubię jeździć do Hiszpanii, gdzie zawsze urzeka mnie błękit ich nieba i słońce, świecące praktycznie cały rok. ;) Dzisiaj, po raz trzeci, wybierzemy się w podróż do Kastylii La-Mancha w poszukiwaniu wiatraków. Akurat te dzisiejsze napotkaliśmy przypadkiem, jadąc autostradą i po prostu do nich zajechaliśmy. I czasem właśnie takie spontaniczne zjazdy z wytyczonej trasy okazują się być strzałem w dziesiątkę. Tak właśnie było z czterema wiatrakami nieopodal Alcazar de San Juan. :)
Na drodze z Consuegry do Campo de Criptana napotkaliśmy na horyzoncie przepięknie malujące się wiatraki, do których koniecznie musieliśmy zajechać. Na szczęście droga "na oko" jakoś udała się znaleźć, chociaż w pewnym momencie mieliśmy obiekcje czy dalej można jechać. Z racji faktu, że w pobliżu nie było nikogo zaryzykowaliśmy i zaparkowaliśmy przy czymś co było wydrążonym w skale małym amfiteatrem. Zapewne sporo fajnych koncertów musiało się tutaj odbyć, bo miejsce naprawdę prezentowało się fantastycznie.
Droga do wiatraków była krótka, należało się tylko nieco wspiąć, bo stoją one na wzgórzu, dzięki czemu jest z nich świetny widok na okolicę. A i same wiatraki prezentują się zacnie - przede wszystkim nie było tutaj żadnych wycieczek (w sumie przez cały czas spędzony w tym miejscu naszym oczom nie ukazał się absolutnie nikt) i panowała kompletna cisza, przerywana od czasu do czasu szumem aut z pobliskiej autostrady. Co ciekawe, z Consuegry jest tutaj jakieś mniej więcej czterdzieści kilometrów w trakcie których minęliśmy na autostradzie dwa auta. Dokładnie dwa. Także ruch w Kastylii La Manchy nie jest zbyt duży. ;)
Z bliska wiatraki były identyczne jak te w pozostałych dwóch miejscach, ale przez panujący tu spokój, właśnie tutaj podobało mi się najbardziej. Mogliśmy spokojnie sobie obok nich pospacerować, przyjrzeć się ich konstrukcji i odetchnąć spokojnie. Posiedzieliśmy tutaj kilkanaście minut i ruszyliśmy dalej, do pierwotnego celu, jakim było Campo de Criptana. Powoli musieliśmy się zacząć spieszyć, bo plan tego dnia ciągle nie został zrealizowany, a zachód słońca w listopadzie przychodzi jednak dość wcześnie. :)
Trzecie wiatraki na trasie naszej wyprawy podobały mi się zdecydowanie najbardziej. :) Brakowało mi tutaj tylko zabłąkanego gdzieś pomiędzy nimi Don Kichota, który pasowałby tu idealnie. Gdybyście byli w pobliżu, koniecznie zjedźcie tu z autostrady, bo naprawdę warto, zwłaszcza że te ostatnie wiatraki w Campo de Criptana (jednym z bądź co bądź popularniejszych miejsc w Kastylii La Mancha) okazały się dość rozczarowujące. Ale o tym następnym razem. :)
~~Madusia.
Wcale się nie dziwię, ze jesteś zachwycona tym miejscem i wiatrakami. Cisza, spokój, niebieskie niebo i białe wiatraki. Cudownie :)
OdpowiedzUsuńAle cudnie, przez chwilę wczułamnsoę w ten klimat... ahh jak mi się marzy już słońce, jakiś wyjazd i odpoczynek 😍
OdpowiedzUsuńlubię tę okolicę ;)
OdpowiedzUsuńBajeczne widoki, te wiatraki wyglądają bosko, a poza tym te zdjęcia przypomniały mi jak bardzo brakuje mi już błękitnego nieba:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Ale świetne widoki. Te wiatraki mnie oczarowały! :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
mojaszafamodnaszafa.blogspot.com
Piękności.
OdpowiedzUsuńŚwietne wiatraki, mają swój niepowtarzalny klimat :) Też musimy kiedyś je odwiedzić
OdpowiedzUsuńW niedziele w Krakowie byłam przed 15, ale poniedziałek rano był brzydki.
OdpowiedzUsuńNigdy nie byłam w Hiszpanii, super, że zdecydowaliście się zboczyć z trasy i zobaczyć te wiatraki!:)
Piękne miejsce i urocze wiatraki.
OdpowiedzUsuńŚliczne zdjęcia.
Pozdrawiam Cię serdecznie.