poniedziałek, 31 grudnia 2018

Żeby 2019 nie był gorszy! :)

       Sylwester! Kończymy rok 2018 i z nadzieją witamy dzisiaj w nocy ten nowy - 2019! Witamy z nadzieją, że będzie dla nas łaskawy i wiarą, że nie będzie gorszy niż ten, który dzisiaj żegnamy. Osobiście nie mogę za bardzo narzekać na ostatnie trzysta kilkadziesiąt dni, bo w większości były to dla mnie dobre chwile, chociaż przeplatały się z tymi smutnymi. Trochę tylko w końcówce roku zaniedbałam blogaska, ale w ramach postanowień noworocznych (których w sumie nie robiłam od bardzo dawna, ale chyba warto do nich wrócić) odświeżam go i wracam do pisania z nowymi pomysłami. ;) Przez ten rok całkiem sporo fajnego materiału nazbierałam i chciałabym się nim tutaj wreszcie podzielić. Liczę, że mi się to uda. A Wam wszystkim z całego serduszka życzę wszelkiej pomyślności w tym nowym roku i spełniania kolejnych marzeń! I zapraszam na krótkie podsumowanie 2018! 

z nadzieją w przyszłość!

       Początek roku był spokojny, spędzony głównie na planowaniu, bo tegoroczny sezon wyjazdowy rozpoczęliśmy wyjątkowo wcześnie - na przełomie marca i kwietnia wylądowaliśmy w Hiszpanii. I przy okazji też we Francji i Andorze, bo bardzo nas nosiło podczas tego wyjazdu. Jego opis jeszcze praktycznie przed nami, ale będzie ich całkiem sporo, bo i też wiele ciekawych miejsc zobaczyliśmy. W sumie nic dziwnego, skoro startowaliśmy w Gironie, skąd przemieściliśmy się nad Zatokę Biskajską, później zahaczyliśmy o Francję, wróciliśmy do Hiszpanii, by dotrzeć do Andory i później znów do lotniska w Gironie. To był zdecydowanie mój najintensywniejszy wyjazd w roku, a w nadchodzącym planujemy coś podobnego, tylko jednak w nieco cieplejszych warunkach. ;)

Bilbao.
Gaztelugatxe, czyli Smocza Skała w Grze o Tron
San Sebastian
Andora. 

       W połowie kwietnia zdobyliśmy nasz jedyny szczyt w tym roku, kiedy postanowiliśmy wybrać się na Babią Górę. Pogoda była piękna, niby śniegu miało nie być, a jedno i drugie wyszło średnio, bo wiało na szczycie masakrycznie (co w sumie nie jest tam niczym szczególnym),  a i śniegu bywało w pewnych momentach po kolana. Niemniej było wesoło. Szkoda tylko trochę, że znów nam się w Tatry nie udało pojechać, ale w sezonie wakacyjnym mieliśmy głównie obowiązki rodzinne, bo nagle wszyscy zaczęli brać śluby. ;) 

wietrzna Babia. 

       Niemalże od razu po zdobyciu Babiej, po wietrze i śniegu, wylądowaliśmy w krainie słońca, piasku i upału, czyli Dubaju. Była to dla mnie pierwsza podróż poza granice naszego kontynentu i przyznam szczerze, że bardzo podziwiam tych, którzy latają tutaj na wakacje. W końcówce kwietnia było już dla mnie za gorąco, a przecież jest ze mnie wyjątkowo ciepłolubne stworzenie. Niemniej jest to miejsce, które warto zobaczyć na własne oczy i warto tu przyjechać choć raz. :)

pustynia pod Dubajem.

       Po powrocie z Dubaju była majówka, którą spędziliśmy u naszych południowych sąsiadów, czyli w Czechach. Już od kilku lat ciągnęło nas na Morawy Północne i Śląsk Cieszyński i Opawski, co udało nam się dopiero teraz zrealizować. I muszę przyznać, że są to niesamowicie przepiękne regiony - dużo wież widokowych, starych zamków czy ich ruin, czyli dokładnie to co uwielbiam najbardziej. :) Przy okazji zahaczyliśmy też o Pragę, bo to ona była celem naszego pierwszego wspólnego wyjazdu kilka lat temu i z tego powodu darzę ją dużym sentymentem. :)


       W maju wybrałam się na Targi Książki do Warszawy, które są zdecydowanie moim ulubionym wydarzeniem w roku. Tegoroczną edycję potraktowałam wyjątkowo poważnie, bo pojechałam na całe dwa dni, chociaż jak się okazało na miejscu - musiałam wrócić wcześniej. I nie był to najszczęśliwszy powrót, bo na miejscu okazało się, że nasza świnka Kluska nagle zapadła na zdrowiu i niestety przeżyła zaledwie kilkanaście godzin po moim powrocie. Została nam wtedy już tylko Sancho.

z Alkiem Rogozińskim (chociaż tu akurat na spotkaniu w Krakowie)
Max Czornyj i ja. ;)
Katarzyna Berenika Miszczuk i jej Kwiat Paproci. <3

       W wakacje głównie jeździliśmy po weselach, o czym już pisałam i toczyliśmy walkę o życie Sancho, bo okazało się, że bidula ma jakiegoś guza. Przeżyliśmy jedną operację, rekonwalescencję, drugą operację, ponowny okres zdrowienia i gdy wszystko było na dobrej drodze - Sancho dosłownie się poddała i odeszła od nas w pewną gorącą sierpniową noc o czwartej nad ranem. I tak oto zostaliśmy sami. Rozważamy adopcję kolejnych dwóch świntuchów, ale jeszcze musimy trochę ochłonąć po tych wszystkich smutnych wydarzeniach.


       Zaraz po pożegnaniu Sancho wyjechaliśmy na nasz pierwszy wyjazd zorganizowany przez biuro podróży. Uznaliśmy, że po prostu nie mamy siły nic planować, musimy oderwać się od rzeczywistości i odpocząć. Nasz wybór padł na Kretę i było to naprawdę dobre rozwiązanie. Praktycznie niczym nie musieliśmy się martwić i dokładnie o to nam chodziło. Mam w planach zrobienie porównawczej notki o wyjeździe organizowanym przez biuro a samemu, bo i jedno i drugie ma plusy. :) Kreta na odpoczynek jest świetna, za wiele nie zwiedzaliśmy, ale coś tam jednak udało nam się zobaczyć. :)


       I tak naprawdę to Kreta zakończyła nasz wspólny sezon wyjazdowy, bo po nim już nigdzie razem nie wyjechaliśmy. Poza krótką grudniową wizytą w Murzasichle, gdzie padły pewne słowa i zostały podjęte pewne życiowe decyzje. :)


       I tak oto - we dwójkę - kończymy rok 2018. Powinnam jeszcze napisać coś o przeczytanych książkach w tym roku, ale w pewnym momencie przestałam liczyć i zapisywać tytuły. Może w 2019 uda mi się lepiej tego wszystkiego pilnować. ;) Powiem tylko, że odkryciem mijającego roku na pewno jest aplikacja Legimi, która zdecydowanie odciążyła moje regały, które powoli nie mieszczą już moim książek. ;) Ale i tak są takie książki, które nawet mimo przeczytania w wersji elektronicznej, muszą wylądować na mojej półce w wersji papierowej. ;) I to byłoby na tyle podsumowania, bo i tak rozpisałam się jak zawsze szalenie. ;) Trzymajcie się ciepło! 


~~Madusia.

6 komentarzy:

  1. Ciekawy rok, ale życzę by kolejny był jeszcze lepszy! I czekam na te wszystkie zaległe posty :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystkiego dobrego w nowym roku, aby przyniósł jeszcze więcej godnych zapamiętania chwil :) Od paru miesięcy też namiętnie korzystam z aplikacji Legimi i bardzo sobie chwalę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. wow, to zdjęcie z Dubaju na pustyni wygrywa wszystko! Przepiękne zdjęcia, widać od razu, że ten rok był bardzo owocny!
    zapraszam do siebie na całkiem podobnego posta o podróżach w 2018 :)
    https://beautifulspacesblog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzę, że odbyliście kilka ciekawych podróży w ubiegłym roku, zazdroszczę Dubaju ;)
    Na krecie byliśmy kilka dni w tym samym czasie, praktycznie bardzo blisko siebie, szkoda, że nie pomyślałyśmy wtedy o jakimś spotkaniu :) Jeszcze raz gratuluję zaręczyn i życzę samych wspaniałości w tym Nowym Roku :*

    OdpowiedzUsuń
  5. super spedziłas rok na wyjazdach. Zycze udanego nowego roku...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz. :)
Jeśli możesz, zostaw adres, będzie łatwiej mi się odwdzięczyć. :)
I nie pisz obs za obs, jeśli chcesz- zaobserwuj. :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...