Lato w pełni, połowa wakacji za nami, sezon urlopowy w pełni, wszyscy zwiedzają świat, a ja siedzę i się uczę kolejny miesiąc. Trochę mam wrażenie, że czas przecieka mi między palcami, ale innego wyjścia nie mam, trzeba się uczyć i koniec. Przez to lipiec praktycznie cały siedzieliśmy w domu i nic ciekawego się nie działo (no, poza ślubem mojej młodszej siostrzyczki, który celebrowaliśmy tydzień temu), czego wyrazem jest niezwykle zaniedbany blogasek. Mam z tego powodu ogromne wyrzuty sumienia, ale z drugiej strony mam je też, gdy się nie uczę, więc koło się zamyka. Dzisiaj postanowiłam wreszcie wziąć się w garść (bo wczoraj pół nocy zakuwałam) i napisać coś nowego. Zwłaszcza że kilka dni temu strzeliła nam trzecia rocznica blogaskowa i głupio przerywać pisanie po takim czasie. I z tego powodu wrócimy dzisiaj do cyklu o moich ulubionych miejscach w Krakowie i wybierzemy się na Zakrzówek, którego zdjęcia na instagramie robiły ostatnio furorę. ;) Zapraszam! :)
Zakrzówek poznałam na pierwszym roku studiów moich pierwszych, czyli mniej więcej niecałą dekadę temu. Co kilkanaście dni robiliśmy tam tak zwane grille wydziałowe, na których chwilami zbierało się naprawdę sporo osób (szczególnie liczna była pierwsza edycja zwana Muminek Party Grill, gdzie było nas spokojnie kilka dziesiątek). Był to radosny i szalony czas, gdy wygłupialiśmy się tam przez długie wieczorne i nocne godziny, robiliśmy grille, paliliśmy ogniska i śpiewaliśmy przy gitarze. Dobrze się teraz wspomina te szaleństwa. ;)
|
Roger - najlepszy przyjaciel każdego grilla! ;) |
Po pierwszym roku jakoś duch w narodzie się rozwiał i grilli było coraz mniej, częściej chodziło się tam po prostu na spacery. I tak też zostało mi do teraz, bo zdecydowanie bardziej lubię się tam przejść niż siedzieć. Zwłaszcza latem, gdy pół Krakowa okupuje zalew Zakrzówek, który powstał w 1990 po zalaniu starego kamieniołomu wapienia. Składa się on z dwóch zbiorników, połączonych przesmykiem, niestety obowiązuje tutaj zakaz kąpieli, którym tak naprawdę mało kto się przejmuje. I niestety biorą się z tego przeróżne smutne historie. Sama osobiście nigdy tutaj nie plażowałam ani też nie pływałam, ale nie jest wykluczone, że kiedy sytuacja nieco się ucywilizuje (a tak będzie, bo wreszcie miasto Kraków wykupiło te tereny i ma tutaj zrobić park - zobaczymy co z tego wyjdzie), to korzystać z niego będę. ;) Na razie zdecydowanie bardziej wolę go podziwiać. Bo i też robi wrażenie, zwłaszcza leżąc stosunkowo niedaleko centrum, bo od Mostu Grunwaldzkiego są tutaj raptem dwa przystanki i kilka minut spaceru. :)
|
Wawel w oddali. |
|
w oddali widoczny Kopiec Kościuszki. |
Obok Zakrzówka znajdują się Skałki Twardowskiego, które swoją nazwę czerpią od słynnego mistrza, który prowadził tutaj szkołę magii i czarodziejstwa (tak, mieliśmy w Krakowie swój własny Hogwart ;p). I pewnego razu ów mistrz Twardowski zrobił bum, eksplodowało mu laboratorium i tak właśnie powstały skałki, po których obecnie mnóstwo osób się wspina. Sama nie próbowałam, jedynie podziwiałam. I chwilami się tylko bałam, żeby z nich nie spaść, bo zabezpieczeń tutaj za bardzo nie ma, a wieczorami różne rzeczy się działy. Na szczęście wszystko zawsze dobrze się kończyło. ;)
|
tam w dole zwykle robiliśmy nasze grille wydziałowe. ;) |
Powracając jednak do Zakrzówka, to obecnie jest on otoczony z każdej strony siatką, jednakże zawsze znajdą się w niej jakieś dziury, przez które można dostać się do środka. Myśmy jednak przełazili przez nie jedynie na kilka chwil, żeby złapać dobrze ujęcie zalewu, który z góry naprawdę prezentuje się imponująco. Sami zobaczcie. :)
Przyznam szczerze, że bardzo cieszę się, że miasto wreszcie zajmie się tym terenem. Mam tylko nadzieję, że nie będą zbyt mocno w niego ingerować, bo tak naprawdę największym atutem tego miejsca jest jego dzikość i naturalność. Fajnie jest chwilami pobyć na łonie natury, nie słyszeć tego szumu miasta i tak po prostu od niego odpocząć. Temu właśnie służą Skałki Twardowskiego wraz z Zakrzówkiem, chociaż latem i wieczorami służą za idealne miejsca do spotkań ze znajomymi. I naprawdę dobrze byłoby, gdyby takim miejscem dalej pozostały. Bo jednak w Krakowie betonu mamy zdecydowanie za dużo i takie fajne enklawy są potrzebne. :)
Generalnie Zakrzówek najlepiej prezentuje się w ciepłe wiosenne i letnie dni, gdy wszystko dookoła jest przesycone zielenią. Nie znaczy to jednak, że zimą jest brzydko - zamarznięty zalew też ma swój urok. Chociaż ja osobiście jestem zwolenniczką tego pierwszego wcielenia. Zimą raczej się tam nie zapuszczam, preferując kocykowanie we własnym domu, jak już to doskonale wszyscy wiecie. ;)
Podsumowując, baaardzo polecam Zakrzówek i Skałki Twardowskiego na wiosenne i letnie spacery i na posiadówki ze znajomymi też. Fajnie jest się tutaj wspiąć i spojrzeć na Kraków z nieco innej perspektywy. Można sobie tutaj spokojnie wziąć kocyk i książkę i ułożyć się gdzieś w trawie z fajnym widoczkiem i odpoczywać, można też przyjść wieczorem ze znajomymi i robić sobie grilla. Takie miejsca zdecydowanie są potrzebne w miastach, żeby móc odpocząć chwilę od wszechobecnego betonu i hałasu. :)
~~Madusia.
To chyba zdecydowanie jedno z moich ulubionych miejsc w Krakowie :) kiedyś był to częsty cel naszych spacerów, kiedy mieszkaliśmy niedaleko :) Kilka razy udało się nawet wypatrzeć Tatry stamtąd :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńjakież urokliwe miejsce
OdpowiedzUsuńAż mi żal, że mieszkam tak daleko od Krakowa i nie mogę od razu pójść w to miejsce i posiedzieć z ulubioną książką na kocyku w blasku słoneczka.
OdpowiedzUsuńA zdjęcia nic dziwnego, że zrobiły furorę - są wspaniałe!
Pozdrawiam! :)
Niedługo bede w Krakowie i z chęcią bym zwiedziła to miejsce :)
OdpowiedzUsuńMadusiu,
OdpowiedzUsuńgratuluję trzeciej rocznicy blogowania. Życzę kolejnych, wspaniałych postów.
Cieszę się, z naszej wirtualnej znajomości. A co do braku czasu. Madusiu z tym prawie wszyscy mamy problem. Ty masz ważny cel i nie możesz tracić czasu na inne sprawy. Doskonale Cie rozumiem.
Całuję i serdecznie pozdrawiam:)
Gratulacje trzeciej rocznicy bloga :) I życzę kolejnych tak cudownych lat. Chętnie zobaczę te miejsca w Krakowie :)
OdpowiedzUsuń| Mój blog |
Piękne miejsce! A jeśli chodzi o bloga, to życzę kolejnych wielu udanych lat z mnóstwem świetnych tekstów i zdjęć! :)
OdpowiedzUsuńchciałabym mieszkać w krakowie... stamtąd tak blisko do moich kochanych gór:)
OdpowiedzUsuńGratuluję trzeciej rocznicy blogowania!:)
OdpowiedzUsuńCo do Zakrzówka to w trakcie studiów często tam bywałam, kilka razy zdarzyło mi się też tam pływać (wiem to nie było zbyt rozsądne;). W każdym bądź razie to niesamowite miejsce i mam nadzieję, że architekci miejscy podejdą do tematu rozsądnie, nie ingerując zbytnio w jego naturalny charakter.
Piękne widoki, zazdroszczę takiego urokliwego miejsca. :) Życzę powodzenia w dalszym prowadzeniu bloga i odwiedzenia jak najwięcej miejsc. :)
OdpowiedzUsuństarwarspoland.blogspot.com
1001zakatkowswiata.blogspot.com
Cudownie tam jest, naprawde przepiekne widoki! <3
OdpowiedzUsuńJakie estetyczne miejsce i ta woda...taka zielona? niebieska? wow:O nie miałam pojęcia, że w Krakowie istnieje takie miejsce, nie słyszałam też o tym "Hogwarcie" :D w Krk jest mi jedynie znajomy Kopiec Kościuszki i wiadomo - Wawel
OdpowiedzUsuńah, no i oczywiście Kazimierz :-)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, poliptyk.blogspot.com
Piękne miejsce:)
OdpowiedzUsuńPociesze Cie :) u mnie jest kazdego dnia zimno lub pada deszcz do tego. Lato w uk miałam moze przez 6 dni (w sumie) jest porazka na maxa. Chce uciekać do hiszpanii lub gdzies gdzie jest ciepło !!!!
OdpowiedzUsuńja uciekam za tydzień właśnie do Hiszpanii, już nie mogę się doczekać. ;))
Usuńkocham Kraków i żałuję, że po studiach z tego magicznego miasta wyjechałam
OdpowiedzUsuńZakrzówek to wspaniałe miejsce do wyczilowania ze znajomymi po ciężkim tygodniu, jak najbardziej polecam! PS. Wspaniałe fotki, każdy kto nie był może zobaczyć, że warto jednak być ;)
OdpowiedzUsuń