Tego jeszcze na blogu nie było, ale od wczoraj mam w sobie taką ilość endorfinek, że muszę się nią dzielić z całym światem, żeby nie eksplodować z nadmiaru pozytywnych emocji. Od kilku lat w Krakowie (dokładniej od dziewięciu, bowiem była to edycja z takim właśnie numerem) odbywa się Festiwal Muzyki Filmowej. Zawsze chciałam się na niego wybrać, ale zwykle o biletach dowiadywałam się w momencie, gdy były już dawno wykupione. W zeszłym roku jednak się z Tomaszem postaraliśmy i ogarnęliśmy temat ciut wcześniej i udało się nam wybrać na Międzynarodową Galę Seriali. Zachwyciła nas totalnie, zwłaszcza że większość seriali oglądamy (bądź też oglądaliśmy) na bieżąco, więc wysłuchanie na żywo z orkiestrą melodii tak doskonale nam znanych było absolutnie genialnym przeżyciem. Motywy z "Gry o tron", "Dextera" czy "Wikingów" na długo zostały w moim serduszku (polecam sprawdzenie w internecie nagrań jak to wyglądało). A skoro nam się tak bardzo spodobało, to z większą uwagą śledziliśmy informacje o tegorocznej edycji. I jak tylko się okazało, że będzie koncert z muzyką z "Wiedźmina 3", tak bilety zakupiliśmy jeszcze w grudniu, a wczoraj wieczorem wybraliśmy się radośnie do krakowskiej Tauron Areny. A co nas tam zastało, zobaczycie za chwilę. ;)
wtorek, 31 maja 2016
piątek, 27 maja 2016
Mój własny Kraków: Bezogródek.
Końcówka maja obfituje w piękne i wolne dni. Wczorajszy Dzień Matki spędziłam z moją rodziną, która wpadła nas odwiedzić w Krakowie i przy okazji podrzucić nam trzecią świnkę do kompletu. Teraz mamy prawdziwe stado i radosne kwiki i tupot małych nóżek rozlega się co kilka chwil na podłodze. Wolne dni to także czas, który zwykle staramy się wykorzystać jak najlepiej i dlatego wczoraj wieczorem wybraliśmy się z Tomaszem na krakowskie Błonia. I wówczas narodził się w głowie mej pomysł na nowy cykl na blogasku, który zatytułowałam "mój własny Kraków". Będę w nim przedstawiała swoje ulubione miejsca, gdzie lubię bywać, gdzie można dobrze i fajnie zjeść, gdzie po prostu czuję się dobrze. Czasem prosicie mnie o polecenie jakiegoś miejsca, więc teraz wszystko będzie zebrane w jednym miejscu na blogasku. Na pierwszy ogień pójdzie nasze wczorajsze odkrycie - Bezogródek.
poniedziałek, 23 maja 2016
Jak dobrze nam zdobywać góry: Trzy Korony.
Niezwykle zmienny i niepewny jest tegoroczny maj. Pogoda zmienia się jak w kalejdoskopie i zwykle, gdy tylko planowaliśmy jakiś wypad, to się psuła. Na szczęście ostatni weekend był pod tym względem niezwykle łaskawy i wreszcie mogliśmy powrócić na górskie szlaki, na których notabene nie było nas od końca sierpnia zeszłego roku. Tęsknota więc była ogromna i chęci też, ale musieliśmy wziąć pod uwagę stan naszej kondycji i na początek wybrać jakąś lekką trasę. Padło na Pieniny i ich najpopularniejszy szczyt, czyli Trzy Korony. Każde z nas już tam kiedyś było, ale razem jeszcze nie, więc nie zastanawialiśmy się długo. W sobotę się wyspaliśmy i wyruszyliśmy w kierunku miasteczka Sromowce Niżne, gdzie rozpoczynał się nasz szlak. :)
![]() |
tam właśnie się wybieramy! ;) |
poniedziałek, 2 maja 2016
5 moich ulubionych miejsc w Polsce.
I wreszcie przyszedł maj i wiosna rozgościła się na dobre. Powoli zbieramy się, żeby rozpocząć tegoroczny sezon podróżniczy, bo do tej pory szło nam to średnio. Było nieco komplikacji natury organizacyjnej, ale niedługo wreszcie wyjdziemy z tego dołka i wszystko wróci do normy. Także i moje pisanie, w którym ostatnio opuściłam się dość mocno. Ale już wracam i to z tematem takim idealnym na maj i różne majówkowe wyprawy, bowiem dzisiaj chciałabym przedstawić pięć moich ulubionych miejsc w naszym przepięknym kraju. Jest to lista dość okrojona, bo jak już sobie narzuciłam z góry, że ma być pięć miejscówek, to chciałam się tego trzymać. Przyznam szczerze, że wybór był bardzo ciężki, bo w Polsce można znaleźć naprawdę mnóstwo absolutnie przecudownych miejsc, stąd też zaznaczam, że lista jest wybitnie subiektywna. I alfabetyczna, bo ciężko było mi wybrać te najbardziej naj z naj. ;)
środa, 6 kwietnia 2016
Zachód słońca w Piaskach. :)
Przyszła wiosna. Kraków pachnie oszałamiająco i wyjątkowo nie jest to smog, tylko kwitnące drzewa. Aż chce się żyć, a nie tylko siedzieć w pracy. ;) Niestety, dorosłość ma swoje wady i nie można cały czas beztrosko się bawić. Pozwala to jednak zdecydowanie mocniej docenić te piękne chwile odpoczynku i niesamowitych przeżyć. I ostatnio takim właśnie przepięknym momentem w moim życiu był sentymentalny powrót na Mierzeję Wiślaną, a dokładniej do Piasków, o czym już pisałam ostatnio. A dzisiaj kolejna część zachwytów nad tym fantastycznym miejscem, bo przecież największą frajdą z pobytu nad morzem jest wyprawa na zachód słońca. A że do zachodów słońca mam ogromną słabość (o czym doskonale wiecie), to nie mogło zabraknąć tego punktu w programie wyjazdu. I było pięknie. :)
środa, 30 marca 2016
Zakochaj się w Mierzei Wiślanej.
Zdecydowanie to, co pokochaliśmy w dzieciństwie, zostaje na długo w naszych serduszkach. W moim przypadku tak jest z Mierzeją Wiślaną, na którą rodzice zabrali mnie na wakacje mniej więcej dwadzieścia lat temu. Wylądowaliśmy w ostatniej mieścinie tuż przed granicą rosyjską - w Piaskach. Jej piękno polega na tym, że panuje tutaj cisza i spokój, nie ma zbyt wielkiego tłoku, a okolica jest urodziwa ponad miarę. Zapadło mi to w pamięć na długie lata i gdy nadarzyła się okazja, by tam powrócić, nie wahałam się zbyt długo. I w ten sposób w Wielką Sobotę po pracy zapakowałam się w nasze piękne Pendolino i raptem w pięć godzin z Krakowa znalazłam się w zamglonym Malborku, skąd odebrał mnie Tomasz i zawiózł na Mierzeję. Z racji faktu, że dojechaliśmy tam przed dwudziestą drugą, to dopiero następnego dnia, w Wielką Niedzielę, ruszyliśmy z samego rana na pierwszy spacer po plaży będący zarazem niezwykle sentymentalną wycieczką. I do tego absolutnie przepiękną. :)
poniedziałek, 29 lutego 2016
5 ulubionych destynacji podróżniczych.
29 lutego to szczególna data, która zdarza się raz na cztery lata. I z
tej szczególnej okazji, zamiast paść na pysia po kolejnym długim i
ciężkim dniu pracy, postanowiłam przezwyciężyć zmęczenie i napisać kilka
słów na blogasku. Zaniedbywanym dość haniebnie w ostatnich czasach, co
uczciwie stwierdzam i kajam się, obiecując zarazem poprawę. A okazji do
niej w marcu nie zabraknie, bo wreszcie uda się rozpocząć sezon
wyjazdowy. I to dość nietypowo jak na mnie, ale szczegółów na razie
zdradzać nie będę, niech będzie niespodzianka. A dzisiaj, żeby trochę
przełamać schematy, postanowiłam zrobić notkę tematyczną. Na wielu
blogach można spotkać przeróżne wyliczenia i klasyfikacje i inspirowana
właśnie nimi stworzyłam swoją własną listę pięciu ulubionych destynacji
podróżniczych. Szczerze mówiąc myślałam, że będę miała problem z
wymyśleniem aż pięciu miejsc, ale koniec końców nie było to wcale takie
trudne. A nawet wprost przeciwnie - ciężko było wybrać tylko pięć i
dlatego ograniczyłam się wyłącznie do tych nieco dalszych kierunków,
leżących poza granicami naszego pięknego kraju. Stało się tak bynajmniej
nie dlatego, że tutaj nigdzie mnie nie ciągnie, po prostu będzie o tym
osobna opowieść. Dzisiaj skupimy się na europejskiej zagranicy i nie
przedłużając zatem zapraszam Was na moją subiektywną listę pięciu
ulubionych destynacji podróżniczych.
środa, 17 lutego 2016
Hiszpańskie opowieści: Tarifa z widokiem na Afrykę.
Dzień ucieka za dniem, czasu na wszystko coraz mniej, generalnie życie człowieka pracującego i to w dość nieregularnych porach nie jest sielanką. Ostatnio jedyne na co mam siłę po powrocie do domu, to zjedzenie obiadu i zaszycie się pod kołdrą ze stosikiem książek. O większej aktywności nie ma mowy, na szczęście pogoda nie zachęca do niczego, więc przynajmniej nie mam wyrzutów sumienia. Może w marcu będzie lepiej, taki generalnie jest plan. A co z niego wyjdzie, okaże się. Dzisiaj doszłam jednak do wniosku, że po prostu nie wypada już robić tak długiej przerwy od pisania i trzeba sięgnąć do przepastnej skarbnicy mojego dysku i wyciągnąć na światło dzienne kolejną opowieść z absolutnie cudownej Hiszpanii. Nic nie poprawia lepiej humoru w deszczowy i szary dzień w Krakowie jak solidna dawka pozytywnej energii ze słonecznej Andaluzji. Zapraszam zatem dziś do Tarify - najbardziej wysuniętego na południa miasta kontynentalnej Hiszpanii, gdzie do Afryki jest dosłownie rzut kamieniem. ;)
![]() |
z marokańskim wybrzeżem w tle. :) |
Subskrybuj:
Posty (Atom)